Kiedy ktoś słyszy nazwę „Podwójna Harda Suka”, może pomyśleć, że to tylko gra słów. Nic bardziej mylnego. To nazwa ultraekstremalnego wyzwania sportowego, które wymyka się standardowym kategoriom. To triathlon, ale nie taki, jak znamy go z relacji z IRONMAN-a. To brutalna, górska walka z samym sobą. A Andrzej Kowalczyk nie tylko się jej podjął. On… ją podwoił.
Już w pierwszym akapicie trzeba to jasno zaznaczyć – Andrzej ukończył Podwójną Hardą Sukę. I nie – nie jest zawodowcem, który ściga się co weekend. To jego dopiero drugi triathlon w życiu. A mimo to zrobił coś, co nie mieści się w głowie nawet doświadczonym sportowcom.
Czym jest Harda Suka? A czym jest Podwójna?
Na początek – dla tych, którzy nie siedzą w temacie. Harda Suka to wyjątkowo wymagający triathlon organizowany w Tatrach. Trzy dyscypliny, które same w sobie są trudne, tu przybierają ekstremalny wymiar:
- 5 km pływania w otwartym akwenie,
- 240 km jazdy na rowerze po tatrzańskich przełęczach,
- 55 km biegu po górskich szlakach – i to nie byle jakich, bo z 5000 m przewyższeń.
To już samo w sobie stanowi wyzwanie, które pokonują nieliczni. Ale Andrzej Kowalczyk postanowił iść o krok dalej. I jeszcze raz to wszystko powtórzyć. Tak powstała Podwójna Harda Suka.
Projekt 2HARD – plan, który wydawał się niemożliwy
610 kilometrów łącznego dystansu. 16 000 metrów przewyższeń. Ponad 65 godzin aktywności – praktycznie bez snu. Dwukrotny triathlon przez góry, bez przerwy na regenerację.
Wszystko zaczęło się o godzinie 12:00, gdy Andrzej wskoczył do wody w słowackim Namestovie, by przepłynąć 10 km. To równowartość 400 długości basenów – w otwartych wodach Zalewu Orawskiego.
Zaraz potem – 235 km rowerem wokół Tatr, przez Polskę i Słowację. Ponad 3000 metrów przewyższeń. A to dopiero pierwszy etap!
Następnie 55 km biegu po tatrzańskich szlakach, kolejne 5000 m wzniosu. I znowu rower – tym razem jeszcze dłuższy odcinek: 255 km i 3250 m wzniosu. A na koniec… ponowny bieg tą samą trasą.
Szacowany czas całości? Około 50 godzin – bez noclegu. Jakby tego było mało, wszystko było relacjonowane na żywo dzięki systemowi śledzenia Poltrax i wsparciu społeczności.
Po co? Czyli serce tej historii
Mogłoby się wydawać, że chodzi tu o wynik, o sportowe osiągnięcie. Ale nie tym razem.
Andrzej Kowalczyk wystartował w Podwójnej Hardej Suce, by wspierać Fundację Szerpowie Nadziei – organizację, która umożliwia osobom z niepełnosprawnościami przeżywanie górskich przygód, spełnianie marzeń i odzyskiwanie poczucia sprawczości.
– Znacie Hardą Sukę? To niezwykle trudny triathlon… Andrzej biegnie podwójny dystans! – tłumaczyła Marta Mazur-Sokołowska. – W ten sposób zbieramy środki na rzecz Fundacji Szerpowie Nadziei.
I udało się. W trakcie wyzwania zebrano ponad 45 tysięcy złotych. A zbiórka nadal trwa: https://www.siepomaga.pl/2hard
Podwójna Harda Suka to nie tylko liczby
Owszem, liczby robią wrażenie. 604 km. 65 godzin aktywności. 16 km przewyższenia. Kilogramy pierogów i litry izotonika. Ale najważniejsze działo się w głowie.
To była walka z bólem, ze zmęczeniem, z samotnością i kryzysami. I właśnie dlatego ten projekt tak poruszył ludzi. Andrzej Kowalczyk nie biegł po medal. On biegł dla innych. Po marzenia – nie tylko swoje, ale też tych, którzy samodzielnie w góry wejść nie mogą.
I wiecie co? Dał radę. Do mety dotarł nie jako sportowiec roku, ale jako człowiek z wielkim sercem. Podwójna Harda Suka stała się symbolem czegoś więcej niż tylko triathlonu.
Relacja na żywo i wsparcie tysięcy osób
Cała akcja była na bieżąco relacjonowana. Rafał, odpowiedzialny za komunikację, wrzucał posty, relacje, a nawet transmisje live. Andrzej też miał przy sobie telefon, z którego kontaktował się z obserwującymi.
Największą motywacją był dla niego… widok rosnącej kwoty na zbiórce. – To było coś, co pozwalało przetrwać – mówił po wszystkim.
Emocje, które zostaną z nami na długo
Ten projekt był czymś więcej niż tylko fizycznym wyczynem. Był emocjonalną podróżą. Każdy, kto śledził trasę Andrzeja, wiedział, że nie chodzi o zwycięstwo. Chodziło o coś większego. O siłę wspólnoty. O pomaganie. O ludzi.
W końcu – jak sam pisał – „jeśli to zrobię, to dzięki Wam wszystkim, którzy kiedykolwiek na mnie postawiliście”.
Jak wyglądała trasa Podwójnej Hardej Suki?
- 10 km pływania open water – około 4 godziny
- Rower 235 km / 3000 m wzniosu – 11 godzin
- Bieg 55 km / 5000 m wzniosu – 11 godzin
- Rower 255 km / 3250 m wzniosu – 12 godzin
- Bieg 55 km / 5000 m wzniosu – 12 godzin
Łącznie ponad 65 godzin aktywności. Bez noclegu. Z krótkimi drzemkami. Tylko z tym, co zmieści się w sercu i głowie.
Kim jest Andrzej Kowalczyk?
To pytanie zadaje sobie dziś wiele osób. Zwykły – niezwykły człowiek. Nie celebryta. Nie profesjonalny sportowiec z kontraktem. To jego drugi triathlon w życiu.
Pierwszy? Harda Suka Ultimate Triathlon Challenge rok temu. Tam zapowiedział, że wróci. I wrócił. Ale w wersji podwójnej.
Dlaczego ta historia poruszyła tysiące?
Bo nie była sztuczna. Nie było tu marketingowej narracji. Nie było ekipy filmowej, sponsorów na plecach i kamerzysty za każdym rogiem.
Był za to człowiek. Ultraekstremalny, jak nazwali go komentujący. Z pasją. Z wizją. Z sercem.
I byli ludzie – tysiące, którzy kibicowali, komentowali, wpłacali, motywowali. Podwójna Harda Suka połączyła ich wszystkich w jeden cel.
Co dalej?
Zbiórka nadal trwa. Nadal możesz dołożyć swoją cegiełkę i pokazać Andrzejowi, że jego wysiłek ma sens. A ma. I to ogromny.
👉 https://www.siepomaga.pl/2hard
Podsumowanie, którego nie ma – bo to dopiero początek
Nie napiszemy tu klasycznego „podsumowania”. Bo ta historia trwa nadal. Podwójna Harda Suka zostanie w pamięci nie tylko jako ultraekstremalny triathlon, ale jako coś więcej – jako opowieść o człowieku, który pobiegł po coś ważniejszego niż medal.
Dziękujemy Ci, Andrzeju. I nie pytamy, czy zrobisz coś jeszcze. Wiemy, że jeśli zechcesz – to zrobisz. A my – będziemy z Tobą.



