Jurand Czabański 50 x IronMan! – te słowa przejdą do historii sportu, a przede wszystkim do historii wytrzymałości człowieka. Polak jako pierwszy na świecie ukończył 50-krotnego Ironmana w formule continuous, czyli w wersji, gdzie wszystkie dystanse trzeba pokonać jeden po drugim – bez przerw, bez odkładania na kolejne dni. To wyczyn, który przekracza granice nie tylko sportu, ale i ludzkiej wyobraźni.
Kim jest Jurand Czabański?
Jurand Czabański to postać wyjątkowa. 40-letni fizjoterapeuta mieszkający w Stanach Zjednoczonych od lat testuje granice własnego organizmu. Nie jest zawodowym sportowcem z kontraktami i sponsorami na każdym kroku. To raczej pasjonat ekstremalnych wyzwań, który konsekwencją i determinacją udowadnia, że człowiek jest w stanie dokonać rzeczy pozornie niemożliwych.
Na co dzień zajmuje się pomaganiem innym – pracuje z pacjentami jako fizjoterapeuta. Jednak w chwilach wolnych od pracy potrafi zamienić swoje życie w laboratorium sportowych eksperymentów. Zmaga się z ultra-dystansami, a jego nazwisko coraz częściej pojawia się w mediach sportowych obok takich nazwisk jak Robert Karaś czy Adrian Kostera.
50 x IronMan – co to właściwie znaczy?
W klasycznym triathlonie Ironman zawodnik musi pokonać:
- 3,8 km pływania
- 180 km jazdy na rowerze
- 42,2 km biegu (maraton)
Łącznie daje to 226 km wysiłku w jeden dzień. Już to uchodzi za sport ekstremalny.
W przypadku 50 x Ironman w formule continuous skala zmienia się niewyobrażalnie:
- 190 km pływania – czyli tyle, co kilkanaście przepłynięć Kanału La Manche.
- 9000 km jazdy rowerem – dystans zbliżony do trasy z Warszawy do Nowego Jorku… przez Syberię.
- 2110 km biegu – czyli równowartość 50 maratonów pod rząd.
I to wszystko w jednym podejściu, w klasycznej kolejności – najpierw pływanie, później rower, a na końcu bieganie.
Jurand Czabański – 50 x IronMan! krok po kroku
Start nastąpił 1 lipca. Jurand Czabański rozpoczął od potwornego dystansu pływackiego – 190 km. Samo to zajęło mu ponad 110 godzin. Wyobraźmy sobie: pływanie non stop, walka z monotonią, bólem ramion, wychłodzeniem organizmu.
Kolejny etap – rower. Tutaj Polak spędził 538 godzin, 54 minuty i 49 sekund. Dziewięć tysięcy kilometrów na siodełku to dystans, którego nie wyobraża sobie większość zawodowych kolarzy.
Na koniec – bieg. Ponad dwa tysiące kilometrów, a więc kilkadziesiąt dni maratonów, zrobionych bez przerwy, w trybie ciągłym. Ten fragment zajął mu 496 godzin i 19 minut.
Łącznie całość ukończył w 1145 godzin, 40 minut i 9 sekund.
Dlaczego jego wyczyn jest tak unikalny?
Do tej pory zdarzało się, że zawodnicy mierzyli się z wyzwaniem 50 x Ironman, ale w innej formule – jednego Ironmana dziennie przez 50 dni. To także graniczne osiągnięcie, jednak Jurand Czabański poszedł krok dalej.
- On nie dzielił wyzwania na dni.
- Nie miał komfortu „restartu” po nocy.
- Nie mógł zresetować mięśni i głowy.
To była ciągła walka – sen ograniczony do minimum, regeneracja improwizowana, a każdy ból musiał być „przebiegnięty” i „przejechany”.
Wcześniej rekordem była 30-krotność dystansu Ironmana. Czabański pobił ten wynik, podnosząc poprzeczkę do poziomu, który wydaje się nieludzki.
Reakcje świata sportu
Jurand Czabański 50 x IronMan! – ta fraza natychmiast obiegła media sportowe na całym świecie. Gratulacje zaczęły spływać zarówno od fanów, jak i od największych nazwisk ultratriathlonu. Robert Karaś i Adrian Kostera – inni znani Polacy ze sceny ultra – nie kryli podziwu i uznania.
W mediach społecznościowych pojawiły się komentarze, że to „osiągnięcie na miarę wejścia na Księżyc”. Niektórzy porównują Czabańskiego do największych ikon sportu ekstremalnego, stawiając go obok Reinholda Messnera czy Deana Karnazesa.
Jak przygotować się do czegoś takiego?
To pytanie zadają sobie wszyscy. Odpowiedź nie jest prosta.
- Lata treningu – Czabański od dawna rywalizuje w Ironmanach i ich wielokrotnościach.
- Odpowiednia strategia żywieniowa – przy takiej intensywności organizm spala tysiące kalorii dziennie.
- Odporność psychiczna – to, co zabiłoby większość sportowców, to nie mięśnie, a głowa. Monotonia, ból, brak snu.
- Wsparcie ekipy – choć na trasie był sam, towarzyszyli mu ludzie od logistyki, żywienia i bezpieczeństwa.
Co dalej dla Czabańskiego?
Po takim wyczynie rodzi się pytanie: czy można jeszcze zrobić coś więcej? Czy granica została osiągnięta?
Jurand Czabański już wcześniej pokazywał, że niemożliwe to dla niego tylko słowo. W maju ustanowił rekord świata w 10-krotnym Ironmanie. Teraz przesunął granicę do 50. Co będzie dalej? Nie wiadomo, ale pewne jest jedno – ta historia już teraz inspiruje tysiące osób na całym świecie.
Dlaczego to takie ważne dla Polski?
Polska coraz częściej staje się potęgą w sportach wytrzymałościowych. O Robercie Karasiu mówi cały świat, Adrian Kostera także zapisuje się w historii ultratriathlonu. Teraz Jurand Czabański udowodnił, że nasz kraj ma kolejnego bohatera.
To nie tylko indywidualny sukces. To także inspiracja dla wszystkich, którzy w sporcie szukają sensu, rozwoju i pasji.
Nowa legenda sportu
Jurand Czabański 50 x IronMan! – to zdanie zapisze się złotymi literami w historii sportu. Pierwszy człowiek na świecie, który ukończył 50-krotnego Ironmana w formule continuous.
Dzięki temu wyczynowi stał się legendą, ambasadorem nie tylko triathlonu, ale i wytrzymałości ludzkiego organizmu. Jego historia pokazuje, że granice istnieją tylko w naszej głowie, a siła ducha i determinacja potrafią przenosić góry.



